Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 126 —

bowali; przyjąłem ich propozycję z wdzięcznością. Oni wogóle po angielsku chętnie uczą, wyobrażając sobie, że tem samem przyczyniają się do podniesienia kultury na świecie.
Pamiętam, jak pastor spytał mnie, czy mówię „esperanto“.
— Nie jestem żydem — odpowiedziałem.
Anglikom podobała się ta odpowiedź. Ale miss N. dodała po chwili namysłu:
— English is „esperanto“.
— Tak! — potwierdził pastor. — Zostanie jeszcze i francuski język, ale z czasem wszystkie inne zanikną.
Co mi może szkodzić, jeśli ktoś marzy przyjemnie. To są przecie jego marzenia i jego poglądy. Więc nie protestowałem — bo na razie jeszcze tych parę języków na świecie jest.
Niestety, nie udało mi się uniknąć znajomości z damą w „poziomkowym szarfie“. Towarzyszący jej „gentleman“ przystąpił do mnie po śniadaniu i spytał wręcz:
— Pan mówi po rosyjsku? Pozwoli pan, że pana przedstawię mej damie, pani D., która jedzie do Singapore, do męża, a ponieważ ja nie wiem, czy będę mógł towarzyszyć jej dalej jak do Kobe, zaś ona nie zna żadnego języka, wyjąwszy rosyjskiego, więc może pan zechce jej pomóc...
Mówił po rosyjsku płynnie, ale z dziwnym akcentem.
— Przepraszam, a pan jakiej narodowości?
— Ja jestem Fin — służę w pewnej firmie angielskiej w Jokohamie.
Cóż było robić! Postanowiłem sobie w każdym razie zachowywać jak najdalej idącą rezerwę.