Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prosić, tak strasznie na klęczkach mie prosił, że powiadam mu, ta co pan robi, panie prezesi, ludzie Bóg wi co pomyślo, a on tylko: „Pani weźmie! Pani weźmie, niech pani tu paczy pani Skowrońska" — powiada mi. I pokazuji mi: kwit na dziesięć rubli miesięcznie dla jednej pani dyżurnej. Kwit dla drugiej pani, trzeciej... Zdziwiłam si, że aż okropność, bo przeci jedna z tych pań kilkadziesiąt tysięcy rubli ze sobo przywiozła, druga kilkanaście, a na drugie tyli kosztowności, trzecią żona inżyniera — i one bioro !
— Paskudztwo! — skrzywił się Zaucha.
— Tak, to jest, uważasz pan, nasza burżuazja — uśmiechnął się pogadliwie Skowroński — nasz „łyk", chciwy darmochy, wyżerki i grosza.
— A ja nawet nie wiedziała, że one bioro! — krzyknęła pani Skowrońska. — Dopiroż mi Piksler powiada: Widzi pani musi pani wziąć, bo jakby pani nie wzięła to oneby si zaczęły mścić. No i wzięłam, bo i tak już intryg było co niemiara... Baby zazdrosne dokuczały mi... Aż mi od tego wszystkiego tak życie zbrzydło, żem sobie pomyślała psiakrew sobacza, Morus, ta pacz co ten pies robi, ta od czego ty tu jesteś, Tuniek wypuść-że go, Morus, bo jak ci polanem trzasnę, to ci nagła krew załeji, wypuść-że go! — pomyślałam dość tego mam i po dwuch miesiącach pracy ustąpiłam.
Jakie porządki po mnie nastali, to pani wyobrażenia nie ma. Kiedy ja robiłam, to tamte panie były złe, że ja si rządze, że one nie robio, a kiedy ja przestałam robić, to znowu były wściekłe na mnie za to, bo teraz musiały robić, a nie umiały. W kuchni zrobiło si brudno, widelce podawano z błotem, jednego dnia opowiadał mi dyżurny, że widział w kredensie jak kot pił z garka śmietankę, pod kredensem w misie z miałkim cukrem pies spał, kawę rozsypaną dziwka miełła zmiatała do kupy i zgarniała do koszyka, ale, coś okropnego! A te panie robiły u siebie w domu przyjęcia, to kawę, śmietankę, herbatę,