Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

haubice, kipiały na stołach, pączków masa, białych od cukru — flirt taki drobnomieszczański — pierwszy tenor, mały blondynek, kogucik, miał rozdział na zafryzowanej głowie i wąsy wysztorcowane do góry — a tu naraz dyrygient wlazł na stołek, stanął na swych chudych, długich, krzywych nogach, rękami wzmachnął jak ptak próbujący skrzydeł, nos swój z parą błyszczących szkieł zawiesił nad zabawionymi ludźmi — i jak wam naraz nie utną „Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej”. A tu para z samowarów, lukier na pączkach...
— Cała rzecz na tem polega, że jeśli staniemy bardzo wysoko duchowo, przemienimy ich — mówił Zaucha.
— To ogromnie trudna rzecz — wątpił Niwiński. — Trudna, bo w końcu wszystko jest, jak to mówią trywialnie „na pysk”. Najkonkretniejszej, najważniejszej rzeczy niema i nie może być — zbrojnego czynu. 1 niema też uznania Polski przez sojuszników. W takiej sytuacji wszystko musi kończyć się na gadaniu...
Nie w smak to było Zausze. Krzywił się, kręcił się na stołku, szarpał nerwowo swe owsiane wąsiki, nieraz tracił humor.
— Pyta mię się pan nieraz, czego ja chcę — mówił Niwiński. — Chcę raz, rozumie pan, myśleć o sobie. Nie chcę tonu Mickiewicza, chcę mieć własny ton. Czytam teraz naprzykład powieści Jack‘a Londona — o silnych ludziach, o marynarzach, o kupcach w podzwrotnikowych krajach, o Eskimosach pod biegunem. Bydlęcieję z tymi ludźmi, mówiącymi czasem zupełnie otwarcie, że bogiem jest żołądek. Ale i tam jest też poezja i to duża, a życia — życia jest więcej, niż u nas.
— Poprostu, chce pan uciec do rzeczywistości!
— Uciec! Nie zawstydzi mnie pan tem słowem. Tak jest, chcę uciec od tej rzeczywistości, bo ja jej nie stworzyłem, a ona karze mnie — nieszczęściem.