Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

soce ryzykowne. I ostatecznie, czy człowiek jest po to, aby się prędzej, czy później żenił?
— Więc cóż ma robić?
— Tak, co ma robić? — powtórzył Bryl, patrząc na nią oczami tak beznadziejnie znudzonemi że, spojrzawszy w nie, straciła naraz wątek myśli!
Śnieżko patrzył ciekawie na jego ostrą, bladą twarz, z długim, cienkim, garbatym nosem i trochę skośnemi, kociemi oczyma. Widać w niej było wyraz niewypowiedzianej nudy i znużenia.
— Czy pan zawsze był taki?
— To znaczy, czy się zawsze nudziłem? Nie. Dawniej miałem dużo dobrej woli, brałem wszystko za dobrą monetę, twierdziłem, że życie jest ogromnie ciekawe i zajmujące.
— I zwątpił pan?
— Nie. Nabrałem pewności. Oto niema na co czekać, niema się czego spodziewać.
— Musiał pan dużo przejść — odezwała się Śnieżkowa.
— Właśnie przeciwnie, proszę pani, nic nie przeszedłem.
Nastała chwila milczenia.
— Czy Bryl mówi szczerze, czy też pozuje? — myślał Śnieżko, pijąc herbatę i paląc papierosa. — Dlaczegóżby miał pozować? Zapewne, niema się czego spodziewać od życia. Jestto przecież szablon, który zapełnić musi człowiek sam.
Myśl ta zrobiła mu pewną przyjemność.