Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cisza.
Z za drzew wypłynął na niebo księżyc. Jego białe światło pada przez niezasłonięte okno do pokoju i miesza się na błyszczącej posadzce w mdły odblask ze światłem lampy.
W ciemnym salonie świeci jedno okno zielono; hypnotyzuje panią Waleryę jak jakieś wielkie oko.
— Niepotrzebnie wmieszałam w to wszystko Wicia — myśli pani Walerya. — Nie pomógł mi, a...
Wstała i zaczęła chodzić po pokojach. Ze światła w cień, z cienia do światła...
Jest jej niewypowiedzianie smutno, pusto i zimno.
Właściwie o co jej chodzi? Adaś wrócił do domu zdrów i z doskonałym apetytem. Zaraz po kolacyi poszedł spać, ciesząc się myślą o wygodnem łóżku. Ojciec drwił z niego przez cały czas, zadowolony, że będzie miał z kim jeździć do zakładu. Był w doskonałym humorze, „kasyno“ zapowiadało się świetnie. Jutro pojadą obaj do pani Träncken.... Chwała Bogu, że pani Träncken jest w zakładzie tak blisko... Umie w dobry humor wprawić tak ojca, jak i syna.... Haha, możeby pojechać do niej z wizytą? Lepiej nie, bo mogłoby to szkodliwie w płynąć na humory panów... Pani Träncken pojedzie do miasta, Adaś też... Będzie przyjeżdżał na wakacye pokazać się matce... I znowu będzie chodził do zakładu na tennis i na karty... Wszystko w porządku.
Otworzyła okno i stanęła jak wryta.