Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Masz wdzięczność bo... — krzyknęła resztką głosu, ale w tej chwili kora przesłoniła jej usta i Baucyda zmartwiała zmieniła się w drzewo.
Naprzeciw niej smutno szumiał konarami stary, rozłożysty dąb...

Rozpadła się w gruzy świątyńka, zbudowano zamiast niej okrągłą romańską kapliczkę, a gdy ta runęła, wzniesiono prosty krzyż. Na topoli pobożna dłoń zawiesiła obrazek, przed którym modlą się w maju dziewczęta i zdobią go wieńcami. Pod dębem spoczywają często znużeni wędrowcy i błogosławią słodki jego cień, to znów wesoło rechtające świnki szukają żołędzi. Ale ani topola, ani dąb nie zwracają uwagi na te objawy życia, lecz, wyciągając z oburzeniem swe ramiona w niebo, szumią żałośnie, skarżąc się na niewdzięczność bogów.