Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w grobie, pogrzebana została na zawsze myśl jakaś z daremną tęsknotą wołająca o życie.
Były znów inne komnaty, zaciszne i dość widne.W każdej pluskała fontanna w basenie z różowego marmuru, czarnego lub ciemnozielonego, sprowadzonego z Egiptu. Słodki, monotonny szmer dziwnie miłym bywa uszom samotników. Ikar chodził tam chętnie podziwiać freski, któremi płodna wyobraźnia wielkiego budowniczego pokryła mroczne ściany gmachu. Ikarowi nie wszystkie się podobały. Znakomity budowniczy, miłujący nadewszystko życie, pracę i skrzętną czynność, kochał się w barwach żywych, silnych, świecących. Malowidła jego zdawały się drgać, prawie promienieć w świetle, Ikarowi zaś miłą była łagodna harmonia półmroku; stąd więc, w tajemnicy przed ojcem, barwami przez siebie samego przyrządzonemi, poprawiał freski, nadając im rzewną łagodność swego tęsknego rozmarzenia.
Ale szczególnie ukochał jedną komnatę. Tworzyła ona coś w rodzaju perystylu lub obszernego, okrytego podziemia, otwartego z jednej strony na wielki, piękny ogród. Albowiem labirynt mieścił w sobie wiele dziedzińców, w których tylko śpiewy ptaków, gnieżdżących się spokojnie w śród grubych konarów starych drzew, ożywiały nieco grobową ciszę i ponurą martwotę gmachu.
Podsienie opierało się na smukłej korynckiej kolumnadzie z przejrzystego kappadockiego mar-