Śnieżko zmieszał się.
A tymczasem doktór Bryl bawił po swojemu panią Śnieżkową.
— Nuda, proszę pani, nuda jest głównym motywem życia ludzkiego. Ona-to robi z ludzi artystów, poetów, zwaryowanych kochanków, ministrów i filozofów... I nie można uciec od niej... Jak to Heine mówi:
Sie sagt, sie habe keine Eile
Setzt sich zu dir ans Bett und strickt.
Oceany nudy! Szare, bezbarwne, ciche i nieme. Nuda! W żadnym języku niema słowa, któreby ten stan duchowy tak dobrze oddawało. „Chandra“ — toć chimera tylko, kaprys, „toska“ — to łzawa tęsknota, „ennui“ — zbyt dźwięczne i harmonijne słowo, poetyczne, jak nirwana, „Langeweile“ oznacza chwilę, długą wprawdzie, lecz chwilę, ale „nuda“ — to bezdeń, otchłań, przepaść. Spleen nie wytrzymuje z nią porównania. „Spleen“ zmusza anglika do uganiania światem, do szukania przygód, ale nasza polska nuda odbiera człowiekowi nawet chęć do powieszenia się.
Gdyby Bryl był wiedział, że pani Śnieżkowa nie słyszała ani jednego słowa z jego dowcipnej rozprawki! Była jak pijana. Patrzyła nań niewidzącemi oczyma, uśmiechała się cierpko i twardo, jak drewniana lalka, nogi się pod nią uginały. Płakać nie można było! A Jaś tak patrzy w oczy pani Helenie...