Strona:Jerzy Bandrowski - O małem miasteczku.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

200.000 ludności, Gostyń ma 6, liczył głów 600, gdy Poznań miał ludności 20.000. Inaczej być nie może, to już sprawa przez warunki rozwoju zgóry przesądzona. Małe miasteczka są dependencjami swych centrów. Inaczej być nie może.
Są jednak małe miasteczka, nietylko z losu swego zadowolone, ale bardziej niż samego djabła bojące się wszelkich zmian. Zrozumiały one mianowicie, iż ta właśnie ich małość wraz z specyficznie prowincjonalną kulturą — a ta istnieje i może być niezmiernie wartościową i miłą — stanowi cały ich wdzięk i nieprzeparty urok. Miasteczka te, o ile nie mogą się niektórym inowacjom i porządkom cywilizacyjnym wielkich miast oprzeć, unikają ich naśladowania i obyczajów, kultywując z całą dobrze zrozumianą miłością obyczaje i zwyczaje własne, ale dobre, anachronizmy miłe lecz nie barbarzyńskie zaniedbania, one się w swej kulturze prowincjonalnej doskonalą, osiągając często jej prawdziwe szczyty. Widzimy to we Francji, we Włoszech i w całej Europie środkowej, inclusive Czechy, aż ku granicom Polski, gdzie ta sprawa, nie będąc bynajmniej rozpaczliwą, przedstawia się jednak znacznie inaczej i mniej korzystnie. Rozmaite są u nas stopnie cywilizacji prowincjonalnej, wyższe lub niższe, w miarę możliwości oraz wagi, jakie do tych spraw przywiązywały rządy zaborcze. Pod tym względem rząd pruski stał wysoko, nie niżej od niego stały rządy austrjackie, z tem jednak, że stale zapaskudzali wszystko żydzi, zwłaszcza w Małopolsce, że pominiemy już niechlujstwo rodzime ludzi z głębi lasów i gór, strasznie te stosunki wyglądały i dziś jeszcze wyglądają w krajach, które były pod zaborem rosyjskim, ale prowincjonalna kultura wszędzie znajduje się na szczeblu bynajmniej nie wysokim. Powód? Słaby notorycznie stan mieszczaństwa, przez długie wieki reprezentowanego w miasteczkach głównie