Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z ostatnich postojów na Ukrainie. Wiosenną, chłodną nocą nadwołżańską, nie spiesząc się, jechał eszelon, którego zakrwawione wagony huczały piosenką o dziwnie poprzekręcanych słowach:

Czem torgujesz?
Jabliczkami.
Z kiem gulajesz?
Z chochluszkami.

Wcisnąwszy się szczęśliwie w kąt wagonu, Dworski zasnął.
Zbudził go ruch, postukiwanie kolb o deski, zaspane głosy ludzi.
Pociąg stał.
— Wysiadać na prawo! — rozległa się cicha komenda.
„Ciepłuszka“ była otwarta na przestrzał.
Po lewej ręce widać było mokradła, wodę, a daleko za wodą, jak naszyjniki z pereł lub brylantów, długie sznury świateł.
— Co to takiego? — spytał zaspany jeszcze Dworski.
— Prędzej! Prędzej! — wołano. — Wyłazić!
Nie wiedząc, co się dzieje, Dworski wyskoczył na prawo.
W ciemnościach maszerowało wojsko, blado świecąc bagnetami.