Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rosyjski sprzęt — brali poprostu jako czystą i nową „przyodziewę”. Tak samo było z rynsztunkiem, z bronią. Nie wyśmiewali się z niczego, stosowali się znakomicie do tego, co było, jako że prawdziwy żołnierz w każdym mundurze jest sobą. Lecz, jak gdyby ten mundur wpływał na ich psychologję — nabierali nowych manier. Inne było już tempo ruchów, inna pozycja zasadnicza, inny sposób trzymania broni, nawet — palenia papierosów.
Ale jednej rzeczy ci żołnierze przeboleć nie mogli — braku białego orzełka na czapce. Zależało na tym, aby wieść o organizowaniu oddziału polskiego nie rozeszła się przedwcześnie zbyt szeroko. Potrzebna była tajemnica tak ze względu na rząd samarski, który podpisywał legitymacje, ale nic nie wiedział, jak też ze względu na nieznajomość warunków za kordonem bolszewickim. Niwiński nie był pewny, czy w danej chwili działalność jego nie jest szkodliwa. Dlatego starał się wytłumaczyć żołnierzom, iż amaranty wszelkie są anachronizmem szkodliwym, że barwy polskie są biało-czerwone i zupełnie nie różnią się od czeskich i że noszenie na czapkach świecących orzełków jest nietylko zbyteczne ale nawet szkodliwe. Żołnierze słuchali, wzdychali, kiwali głowami, jeśli jednak brali wstążeczki to amarantowo-białe, zaś najchętniej przyszpilali do rosyjskiej furażki orzełka legjonowego, wyciętego z blaszanych puszek konserwowych. Demaskowało to całą robotę i narażało ją na niebezpieczeństwa i intrygi, ale któżby się poważył kazać znak Orła Białego zdjąć z czapki żołnierzowi polskiemu!