Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie potrzeba! Nie potrzeba!
— A więc — uchwalony jednogłośnie.
— A nie dałoby się jakoś bez tego związku obejść? — wahał się wciąż jeszcze doktór.
— Absolutnie nie! Związek potrzebny nam jest nietylko dla reprezentacji na zewnątrz, ale ponieważ on przypominać będzie ludziom owe konspiracyjne „Związki rewolucyjne wojskowych Polaków” organizowane przez Krywokolennyj. Dlatego — suponuję — brat inżynier dał naszemu związkowi podobnie brzmiącą nazwę — bo te związki istnieją i możemy się z niemi spotkać.
— Ale władze rosyjskie!
— Niema się z czem liczyć.
— Dziś. Lecz jutro?
— Dlatego trzeba kuć żelazo, póki gorące.
— Ale to będzie mistyfikacja!
— O, niewątpliwie! — wykrzykął Niwiński — Jak trafnie określiliście rzecz!
— Czy nie możnaby zrobić tego inaczej! — nastawał doktór.
— Z pewnością można, tylko że nie wiem jak.
— Zastanówmyż się nad tem!
— Niema czasu.
— Toż rzucą się na nas!
— Nie. Rzuciliby się na nas, gdybyśmy im dali możność organizacji i stawiania opozycji. Dlaczegóż nie mieliby się na nas rzucać? To ludzkie! Ja pierwszy rzuciłbym się na jakichś samozwańców, którzy chcieliby beze mnie stanowić o ważnych sprawach narodowych...
— Sami nazywacie nas samozwańcami.