żołnierza polskiego. Ten żołnierz — Polak, który właściwie w żadnem „porządnem” wojsku polskiem nie służył, w głębi swej duszy żołnierskiej pozazdrościwszy sławy wojennej Czechom, zbierał się w gromady i znowu podejmował ochotnie swą służbę, aby pokazać, że jest, i że tam, gdzie wszyscy się „pierą”, bez niego się nie obejdzie. Na polityce oni się nie znali, agitatorom nie wierzyli, choćby do nich jak najpiękniej przemawiali, o samej przyszłej Polsce nawet wyrażali się nieraz sceptycznie i z przekąsem, zwykły swój proletarjacki interes skłonni byli widzieć nawet po stronie bolszewickiej, swe zgłoszenie się do wojska polskiego uważali nieraz za lekkomyślne folgowanie jakiejś sentymentalnej słabości, ale w duszy mieli jeden nakaz niezwalczony niczem, jedno jedyne pragnienie: — Polskie wojsko musi być! — Potem można się buntować, można być rozstrzelanym, można rostrzeliwać, można narzekać, biadać, burzyć się, jęczeć — byle raz tego orzełka białego na łeb wziąć i stanąć w polskim szeregu, usłyszeć polskie „baczność” i uśmiechać się, marsa straszliwego krojąc, do klątw sierżanta (nie feldfebla!), sypiącego przez zardzewiałe wąsy twarde, jak kamienie, mazurskie, psią krwią przemoczone wyzwiska.
Niwiński myślał o nich tak:
— Z przeszłości, z natchnionych słów genjuszów narodu i z bohaterskich, krwawych czynów wojennych powstań i zbrojnych wysiłków posiew najlepszy wpadł w te dusze i dojrzał. Naród, do gruntu dobry, zacny, szczery i dobrej woli, nie tylko „chciałby już chcieć”, ale chce. Entuzjazm jego, jego rozmach ofiarny, jego rozpęd bojowy,
Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/161
Wygląd
Ta strona została przepisana.