Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


XIII.

Tuż przy dworcu samarskim, na „tupiku” czyli ślepym torze, na który odstawiano niepotrzebne narazie wagony, zagnieździły się różne wędrowne misje wojskowe, polityczne i inne tego rodzaju wiecznie wszystkim przeszkadzające instytucje. Zdaleka widniał czerwony trójkąt „Ymki”, której grupa, złożona częściowo z Czechów amerykańskich, oddawna już pracowała wśród wojsk czeskich, a teraz otworzyła im herbaciarnię oraz zaopatrywała ich w książki, przyczem chytrzy żołnierze czescy nie omieszkali korzystać z nieznajomości języka rosyjskiego poczciwych Amerykanów i umieszczali na liście pożytecznych książek przeważnie tytuły utworów co najsprośniejszych. Był dalej konsul serbski, zniechęcony i srodze rozczarowany tem, że formujący się w Samarze pułk serbski zupełnie go zlekceważył i oddał się pod komendę czeską. Tuż stał wagon konsula amerykańskiego, wagon amerykańskiego czy angielskiego „Czerwonego Krzyża” z kilku niezmiernie ruchliwemi a ponętnemi blondyneczkami, trudniącemi się flirtem a także i handlem wespół z przeliczną rodziną wielkiego teraz dyplomaty francuskiego, Jeannot’a. Pojawiła się też wojskowa misja rumuńska z wielce strojnym, kapiącym od