Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

inne zwyczaje i nawet — inny djalekt! No, na mnie czas, do widzenia!
Jeszcze raz spojrzał na zegarek, syknął, skinął mi głową tak, że jego wielkie okulary błysnęły i skierował się ku wyjściu.
— Nie wiecie, kto to taki? — spytałem strażnika na wieży.
— Miona nia pamiętam! — odpowiedział — Wiem, że to uczony pan z urzędu rybackiego w Bydgoszczy.
Trafiłem na dobrego informatora.