Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak powiedział rybak biedny, nie myśląc o tem, iż za pieniądze uzyskane ze sprzedaży niepotrzebnego sobie domu, mógłby własny dom rozszerzyć i zarabiać na letnikach tyle, iż on — blisko 70 letni starzec — nie potrzebowałby już tak ciężko, jak dotychczas, pracować.
Rybacy, pracujący jako marynarze na statkach, stale dwie trzecie swego zarobku odsyłają rodzinom.
Są to ludzie prości, ale dobrzy.
Nie trzeba też myśleć, że nie umieją się bawić, czyli, jak to my młodzi nazywamy, że są nudni. Prawda, w święta zwykle odpoczywają, bo są strudzeni, z tego jednak nie wynika, by się nie umieli zabawić wesoło, gdy się ku temu pora i sposobność nadarzy. Bardzo lubią muzykę i tańce i właśnie mój Dawid na całym półwyspie słynął jako świetny niegdyś tancerz. Mają też własną kapelę rybacką, która doskonale przygrywa podczas zabaw i uroczystości.
Spędziwszy dłuższy czas wśród tych ludzi, mogę o nich powiedzieć tyle tylko, iż nie zauważyłem nic naprawdę złego, a zato dużo dobrego.