Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przewrócił ci w głowie Jacek London, chcesz koniecznie być marynarzem, to zgłoś się na jaki statek pokład myć... Będzie ci dobrze... Bo jeśli jesteś słaby, jeśli sobie pracę tu wyobrażasz jako zabawkę — marnie zginiesz! To ja ci mówię, a ja wiem, co mówię... Zastanów się!
Wstał z batu, na którym w czasie rozmowy usiadł.
— Jak ja tu przyjechałem — dodał łagodniej — też marzyłem o własnej flocie rybackiej, o dalekich wyprawach na morze... A dziś — mam dwa baty wynajęte i kopcę śledzie w kominie... No, hab’ die Ehre! Zaglądnij kiedy do mnie do wędzarni!