Strona:Jerzy Bandrowski - Krwawa chmura.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pieniędzy na przebłaganie urzędników „yamenu“ i rodzin zabitych w boju.
— Srebro i złoto jest w miastach i tam tylko można je znaleźć — marzył głośno, idąc niestrudzenie naprzód. — Ludzie tu dręczą się, pracują, jak pociągowe bydlęta, nie znając innej rozkoszy, prócz napełnienia brzucha i odpoczynku. Gdyby nas nie wygnali, bylibyśmy jak oni. Stało się. poszukajmyż sobie teraz lepszej doli.
Zatrzymywali się po drodze na dzień, na dwa, by pomódz czasem w robocie, odpocząć pod dachem i pokrzepić się ciepłą strawą. Ale częściej kradli w polu żywność, co im, jako wieśniakom, doskonale znającym życie wiejskie, przychodziło bez większego trudu. Nocowali na małych cmentarzach wśród pól, pod osłoną starych, szumiących z cicha sosen lub świerków. Przywykli do włóczęgi i do płynnej ludności gościńców. Czasem stali obok dwukołowego, trzęsącego wozu, rozmawiając z rubasznym woźnicą, który opowiadał im najsprośniejsze historje o wszystkich kobietach we wsi. Kilka dni spędzili w towarzystwie uprzejmego a wymownego wioskowego opowiadacza bajek, zaprzyjaźnili się z wędrownym kowalem, usłużnie nadskakiwali podróżującemu kupcowi, wycyganiając, jak się tylko dało, datki lub żywność. Raz przyłączyli się do wędrownych aktorów i dzięki im dotarli do wsi, która zaprosiwszy artystów na przedstawienie, musiała oczywiście uledz najazdowi dalekich a nieraz