Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gromadzonemi w Pałacu skarbami, uznanemi za majątek narodowy. Włamano się do wszystkich szaf, drogie zamki porozbijano, porozbijano też mozaikowe stoły z syberyjskich kamieni szlachetnych. Z przecudnych, kosztownych portjer żołnierze robili sobie onuce i rabowali, co im w ręce wpadło.
Pomocnika ministra wojny, jen. Tumanowa, aresztowano i zabito samosądem.
Wojska komitetu ocalenia Ojczyzny i rewolucji oswobodziły osaczone przez bolszewików szkoły junkierskie i oddziały kozackie. Zajęto stację telefoniczną...
— Więc wciąż jeszcze biją się... A co u was słychać? — zwrócił się Niwiński do Ryszana.
— Pułk stoi w korpusie kadeckim. Pierwszy baon wysłano na obronę sztabu... Tam nasi zajęli barykady. Strzelano do nich z jakiegoś domu w pobliżu, zabito dwuch ludzi, więc nasi otoczyli ten dom i wspinając się po gzymsach zaczęli rzucać przez okna granaty ręczne. Dużo ludzi tam pozabijali i poranili. Oczyścili ten dom i aresztowali kilku bolszewików, których oddali kozakom.
— A ci ich powiesili!
— A ci nie tylko że ich nie powiesili, ale nawet konwojować ich nie chcieli. Bali się. Wogóle — Kubańcy zachowują się nieszczerze, albo tchórzliwie. Miękko się biją, a jeden ich pułk w połowie oświadczył się przeciw interwencji zbrojnej...
Znowu zaryczały haubice. Zatrzęsły się mury.
Ryszan spojrzał na zegarek.
— To słowiański pułk na Peczersku atakuje bataljon pontonowy... To nasze haubice... Straszne! Czeska artylerja ostrzeliwa Kijów! Ktoby to był przypuścił! Chodźcie, zobaczymy, co tam się dzieje...