Dłoń pomocną, jak umiał, niósł wszystkim w ofierze,
I w życiu emigrantów czuły udział bierze,
I wnet literackiego ich prezesem kółka
Pozostał i jak czynna, nieznużona pszczółka
Pył z kwiatów — on wrażenia zbiera, pamiętniki
Spisując, tak niewinne, jak moje wierszyki.
O nic nie dba, a tylko duchową się karmi
Strawą. Wtem na nieszczęście przychodzą żandarmi!
Nie wierzą, że on tylko o społecznej pracy
Myślał, szpiegiem go robią, ordynarni tacy!
I do więzienia biorą jego, który kółka
Emigrantów prezesem był i co jak pszczółka —
I jakaż ci się krzywda stała, luby królu,
Kiedyś pszczółka — siedź-że w ulu.
Na literackiej uczcie jubileuszowej
Gdy się już dobrze zakurzyły głowy,
Wstał pan we fraku i wzniósłszy kieliszek,
Tak zawołał z głębi kiszek:
(Rzekłbym z płuc, leczby mi to rytm zepsuło, tedy
Tym sposobem ratuję się z tej małej biedy).
Ów mówca był literat i to nawet znany.
Więc natchniony zawołał: — Drogi, ukochany