Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I dumnie zadziera nosa,
Choć Krasicki złotousty
Rzekł: „Dzwon głośny, bowiem pusty“.
— Proszę! — rzekł dzwon do komina —
Gdzież tu tylko moja wina?
Kto wysoko, patrzy z góry,
W chmurach orły, w dziurach szczury!
Choć poetę sobie ważę,
Mylą się bajko-pisarze,
Co dowiodę w tej rosterce:
Śpiewam głośno bo mam serce!


DYJAMENTY PODCZAS GŁODU.

Na pewien kraj nadeszły okropne dni głodu.
Nie trzeba wcale dowodu,
Że to możliwem było w owym czasie,
Bowiem i u nas łatwo dostrzec da się,
Że gdy ta chwila nadejdzie nań licha
I najbujniejszy człek też z głodu zdycha.
Więc naród tego kraju ogłupiały z nędzy,
Szukał sposobów, jakby tu coprędzej
Zginąć, bo samobójstwo nietylko człowieka
Jednego przywilejem. Prawda to od wieka,
Że ludy, niczem stada bawołów bezradne,

24