Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawd jest nieskończenie wiele!
Ta w piątek, ta na niedzielę.
Ilość ich wprost niepojęta!
Oto ma pan: Prawda święta!
Jeżeli panu zbrzydła ciągła blaga,
Jest tu przecież prawda naga!
Ja się tam przed nią nie płonię,
Lecz nie lubią jej w salonie.
Mniej sympatyczna także prawda szczera,
Wciąż się w błocie poniewiera,
Znajdzie się też prawda czysta,
Lub tak zwana oczywista,
Jeśli panu innej chce się,
To mu filozofja niesie
Względną lub bezwzględną; gwoli
Każda będzie! Co pan woli!
Prawdę sub specie aeterni?
Lub boską? — Tę znają wierni,
Ma ona czasem moc cudu.
Tu ma pan „prawdę dla ludu“...
Dość ona jaskrawo świeci,
Lecz śmieją się z niej dziś dzieci!
A ta? Tę znaleźć można najczęściej,
Wszechpotężną prawdę pięści!
A oto prawdy: historyczna, logiczna
Metafizyczna i matematyczna,

8