Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 2.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ANTEK. A potem go nie widywałaś?
CELINA. Czasem, z daleka. Dzisiaj na przykład.
ANTEK. Był na koncercie? No, widzisz, jaka ty jesteś! nigdy mi jednym słowem nie powiedziałaś, że znasz Nagórskiego.
CELINA. Bo cóż to za znajomość? Ja go nie pamiętam, on mnie na pewno też.
ANTEK. On lubi nie pamiętać! A ciotka?
CELINA. Elżunia?
ANTEK. Jaka była?
CELINA. Bardzo ładna.
ANTEK. Nie masz jej fotografii?
CELINA. Żadnej.
ANTEK. Podobna była do ciebie?
CELINA. Czy ja wiem? Myślisz, że ja siebie pamiętam, jak wtedy wyglądałam? Rodzice mówili, że byłyśmy do siebie trochę podobne.
ANTEK. I co jeszcze?
CELINA. Zapowiadała się na znakomitą pianistkę.
ANTEK. To wiem! I zachorowała na gruźlicę.
CELINA. Strasznie młodo umarła. Miała... poczekaj, żebym nie poplątała, była ode mnie starsza siedem lat, to znaczy miała dwadzieścia dwa, kiedy umarła.
ANTEK. Nie wiesz, jak się poznali?
Celina bardzo dobrze to pamięta, bo na jednym z długich spacerów w głąb pustych o tej porze dolinek Nagórski wśród wielu zwierzeń opowiedział i o pierwszym spotkaniu z Elżbietą, gdy po powrocie z podróży poślubnej jesienią trzydziestego drugiego roku, w salonie stryjenki żony, Julii Wanertowej, będąc zresztą w towarzystwie Alicji, poznał młodziutką pianistkę, nagrodzoną wyróżnieniem na dopiero co zakończonym II międzynarodowym konkursie chopinowskim.
ANTEK. Nie wiesz?
CELINA. Poczekaj, coś sobie przypominam, tylko nie jestem pewna...
ANTEK. /prawie z tą samą rozgorączkowaną ciekawością, z jaką przed laty słuchał partyzanckich opowiadań ojca/ No, no! Przypomnij sobie.
CELINA. Już wiem, kiedyś mi Elżunia opowiadała, ale kiedy to było i przy jakiej okazji, pojęcia nie mam... chyba w trzydziestym drugim.
ANTEK. Boże!
CELINA. Pan Adam...
ANTEK. O, to już brzmi lepiej.
CELINA. Nie przeszkadzaj, Ancik, bo wszystko poplączę.
ANTEK. Pocałuję cię i nie poplączesz.
CELINA. /zaniepokojona gorącością warg syna/ Coś ty taki rozpalony? Nie masz przypadkiem gorączki?
ANTEK. Opowiadaj!
CELINA. Wrócił właśnie do Warszawy z poślubnej podróży...
ANTEK. Wiem, z Alicją z domu Wanert, córką tego starego i wielkiego Wanerta.
CELINA. Wtedy nie był jeszcze aż taki stary. Ale skąd ty to wiesz?
ANTEK. Wiem! No tak! teraz rozumiem. To z powodu ciotki Elżbiety Nagórski rozszedł się z żoną. Tak?
CELINA. Zdaje się. A spotkali się w domu stryjenki żony pana Adama. To był bardzo bogaty dom, pani Wanertowa przyjmowała wielu artystów, opiekowała się młodymi talentami...