Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 2.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Moment ciszy i zaraz potem odgłos pobrzmiewającego natarczywie w odległej głębi sygnału. Nagórski pochyla się, aby powąchać róże, i gdy przymyka oczy, jeszcze raz tego wieczoru, poprzez rytmicznie ponawiany sygnał, wyłania się przed nim twarz Nike z rozchylonymi wargami i jej nagie ciało, nie — myśli — to nie jest powrót choroby, to nie jest choroba, już nie jestem chory, to tylko zwykłe wspomnienie choroby, ale wspomnienie, które nic we mnie nie porusza i pozostawia mnie obojętnym, jakbym to nie ja tęsknił do tego znikającego teraz ciała i nie ja przeżywał — — — — — — — — — — — — ponieważ słyszy, jak Halina słuchawkę odkłada, jeszcze raz pochyla się nad różami i odwraca się, odruchowo podnosząc do ust szklankę, aby skryć w ten sposób nagły popłoch, lecz szklanka jest pusta, więc udając, że pije, myśli: czyste i jasne oczy Krzysia, gdyby żył, byłyby równie zmęczone i puste, jak jej, a jego dziecięce wargi ukształtowałyby podobny grymas goryczy.
I mówi:
— Jeżeli chcesz, Halinko, zejdę na dół do baru...
— Myślisz, że tam jest?
— Przyślę ci go.
— Nie! — i znów sprzeciw ciemnych poczwar, piekielnych Furii zagradzających drogę Orfeuszowi, zabrzmi w jej głosie.
I już ciszej:
— Po co?
Zatem Nagórski:
— Więc jutro o dwunastej spotykamy się na rodzinnym ślubie, a potem intymny obiad u mnie.
Halina, jednak mimo ostatecznego znużenia, przechylając głowę do tyłu:
— Dziękuję ci za wszystko, kochany.
— Za co?
— Jestem śmieszna, prawda?
— Ty?
Chce powiedzieć: miłość nigdy nie jest śmieszna, myśli: jeśli się dawno przestało być młodym, zawsze jest śmiesznością podszyta.
— Miła moja, mogę ci tylko z całego serca życzyć, aby ów stan śmieszności służył ci przyjaźnie jak najdłużej. Gdyby natura istnienia stale nam ukazywała jednolicie ukształtowaną maskę dostojnej powagi, powinna by wówczas swoje duże dzieci, skoro przekroczą pewną granicę wieku, zwalniać wspaniałomyślnie i miłosiernie od wszelkich miłosnych pragnień, sprawiedliwie w sensie humanistycznym rozumując, iż nie należy narażać ludzkiej powagi na próby oraz doświadczenia tak bardzo kompromitujące wstydliwości, wynikające z powolnych, lecz nieuchronnych zmian w strukturze protoplazmy. Skoro jednak szczodrobliwa natura jest wieloznaczna, więc również szydercza, frywolna, groteskowa i błazeńska... każ mi przestać gadać, Halinko, zdaje się, że twoja znakomita whisky cokolwiek nadmiernie pobudziła moje nie wyżyte skłonności oratorskie, więc niech cię twój dobry Anioł Stróż wspomoże, żebym nie rozpoczął teraz nocnych zwierzeń i nie sprezentował ci w rytmie "alla polacca" wszystkich własnych kolczastych sfer miłosnych śmieszności. Wyrzuć mnie po prostu za drzwi, a jeśli dobre wychowanie nie pozwala ci tego zrobić, ja siebie sam wyrzucę i to natychmiast. Dobrej nocy, Halinko, bądź śmieszna, błagam cię. Gdybyś nią nie była, twoje "wenn mein Schatz Hochzeit macht" brzmiałoby płasko jak plasterek tektury! Do jutra!