Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
MARUNA.

Więc lećcie szczęśliwie!

RYCERZ.

Nie tak to łatwo. Dusza moja w złote włosy wasze się zaplątała; obym nie musiał bez duszy błąkać się po świecie! Bywajcie zdrowi. Piękna jesteście. Zbyt piękna.

Wychodzi.
WALA
wprowadzony przez dwóch pachołków, którzy na znak pani oddalają się natychmiast, postępuje parę kroków, jakby się chciał do nóg rzucić Marunie — ale siły go snadź opuściły, zmieszała obecność dziewek w głębi, czy też może zimny, zdumiony wzrok pani powstrzymał, gdyż staje, całem ciałem na filarze się wspierając i patrzy jeno w twarz kasztelanowej z pokornem, psiem niemal błaganiem.
MARUNA mierząc go okiem:

Ktoś ty? — i z jaką prośbą przybywasz, wędrowny człowiecze?

WALA mimowoli — zdławionym głosem:

Jagna!...

MARUNA.

Mówicie moje imię, którem wołano mnie w dzieciństwie, miast panią mnie mianować... Kto wy jesteście?