Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
MARUNA.

Nie jestem dzieckiem.

KUNO.

Wobec mych siwych włosów jesteś dzieckiem, Maruna. Grzech mój, że dotąd nie pamiętałem o tem. — Jesteś dzieckiem, może czasem złem... ale dzieckiem. Samej sobie zrobiłaś krzywdę i teraz nastają na ciebie. Ale ja cię wyratuję. Będziesz żyć ze mną...

MARUNA.

Nie! nie! nie!

KUNO.

Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co ciebie czeka, gdy ja cofnę rękę od ciebie? Oskarżona jesteś o spółkę z szatanem, kościelne sądy zawisły nad tobą! — Ja wiem, że to śmieszne, ale dużo jest pozorów, które wystarczą, aby cię potępiono. A jeśli ci mnisi uznają cię winną, to będziesz jako czarownica wydana sądom cesarskim, a wtenczas — po mękach — czeka cię — stos! — Czy ty to rozumiesz? dziecko! czy ty rozumiesz?

MARUNA.

Tak, rozumiem. To jest — koniec...