Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KLUCZNIK.

Panie, choćby to nawet i prawda była, to przecież dzisiaj...

KUNO.

Masz słuszność, nie pomyślałem o tem. Dzisiaj, kiedy ja tu jestem... Co to? znów szelest?

KLUCZNIK.

Nic nie słychać, panie. Powróćmy do biesiadnej sali...

KUNO.

Patrz, — księżyc wschodzi!

Wskazuje na jasną smugę srebrnego światła, która pada z okna wprost na drzwi sypialni Maruny.
KLUCZNIK niespokojny:

Pójdźmy...

KUNO siada obok stołu.

Serce mi bije...

KLUCZNIK.

Jutro będziecie, panie, spokojniejsi. Odłóżcie to do jutra...

KUNO wstaje.

Masz słuszność. Zresztą tobie się pewnie zwidziało. To nie prawda. I tamten człowiek zełgał, co? zełgał?