Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Po co sprowadzasz go na złą drogę Jimm, — odezwał się jeden z nich. — Przecież on zacznie grać w karty, okradnie bank i zamorduje własną matkę. Takie bywają zawsze skutki szklanki ale’a, jeżeli wierzyć pobożnym broszurom.
— Nie będzie pił. Ale napewno nie przypadnie mu do gustu.
— A więc masz tam dla niego cygara? — mówi trzeci.
— Kubek kawy i kawałek chleba z masłem daleko lepiej smakowałoby mu na takie zimno, — powiada czwarty.
Chciałem już wylać ale’u, albo sam go wypić; strasznie głupio wyglądało dawać taki porządny trunek głupiemu, czteroletniemu ponny, ale ten gałgan, ledwo poczuł zapach piwa, w tej chwili odwrócił głowę i wypił duszkiem całą szklankę, jak prawdziwy chrześcijanin. Wsiadłem do bryczki i odjechałem przy głośnych okrzykach obecnych. Na górę dostaliśmy się całkiem szczęśliwie. Tutaj wszakże ale’u uderzył mu do głowy. Nieraz zdarzało mi się odwozić do domu pijanych mężczyzn i nie mogę powiedzieć, żeby to było zbyt przyjemnie. Widywałem też pijane kobiety; to jeszcze gorsze. Ale broń mię Panie Boże, abym raz jeszcze miał do czynienia z pijanym wallijskim ponny. Ponieważ ma cztery nogi, więc potrafił się jeszcze jakoś na nich utrzymać, ale o tem, żeby iść, jak należy, nie mogło być nawet mowy, mnie zaś nie pozwalał sobą kierować. Co chwila znajdowaliśmy się to po jednej, to po drugiej stronie góry. A jeżeli