Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyzn i kobiety, aby stali się prawdziwymi ludźmi, okazywało się, że natura ludzka jest zawsze na wysokości zadania. Lubię słuchać o słabościach wielkich ludzi. Z przyjemnością myślę, że Szekspir miał pociąg do kieliszka, że Cromvel miał na nosie brodawkę, — myśl ta godzi mię z własną moją twarzą. Chętnie opowiadam, jak ów wielki człowiek kładł na krzesła ciastka i pękał ze śmiechu, gdy panie, siadając, walały sobie suknie. Z przyjemnością czytam, jak Carlile rzucał w żonę wieprzowemi kotletami, które wywołałyby jedynie uśmiech na usta człowieka zrównoważonego. Myślę o tysiącach głupstw, jakie popełniam w ciągu tygodnia i mówię sobie: „Ja także jestem literatem“.
Myślę z przyjemnością, że nawet Judasz miał chwilę wzniosłych uniesień, kiedy oddałby chętnie życie za Zbawiciela. Wierzę mocno, że nawet on miał w sobie coś dobrego.
Cnota jest, jak złoto w krzemieniu. Nie wiele go tam jest i trudno wydostać. Ale natura sądzi, że warto jest stwarzać takie olbrzymie, bezużyteczne kamienie po to jedynie, by ukryć w nich kosztowne metale. Dziwimy się, po co stwarza ona owe kamienie. Czemu złoto nie miałoby leżeć w samorodkach na powierzchni ziemi? Ale motywy, kierujące naturą, są dla nas niedostępne. Może krzemień ma rację bytu. Może również ma rację bytu zło i szaleństwo, wśród których przewijają się drobniutkie, niedostrzegalne dla oka ludzkiego, żyłki dobroci i szlachetności.