Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wstać o ósmej, będą leżeli do pół do dziewiątej. Jeżeli zaś warunki ulegną zmianie i będą mogli wstawać o pół do dziewiątej, to nie wstaną nigdy przed dziewiątą. Podobni są do owego dyplomaty, o którym opowiadają, że spóźniał się nieodmiennie o pół godziny. Próbują wszelkich środków, kupują budziki (chytre bestje, dzwoniące zawsze wtedy, kiedy nie trzeba i budzące nie tych, których należy). Nakazują surowo Sarze Jane, by zastukała do drzwi i obudziła ich o tej a o tej godzinie. Sara Jane stuka do drzwi i budzi ich, oni zaś mruczą coś pod nosem i najspokojniej w świecie zasypiają napowrót. Znałem kogoś, kto zrywał się z łóżka i brał zimną kąpiel. Ale i to nie pomagało, ponieważ kładł się znowuż do łóżka, żeby się rozgrzać.
Co do mnie, zdaje mi się, że raz wstawszy, mógłbym nie kłaść się już wcale. Mojem zdaniem najtrudniejsza rzecz — to oderwać głowę od poduszki. Postanowienia i przysięgi, robione wieczorem, nie prowadzą w tym wypadku do niczego. „No, dobrze, teraz nie będę już więcej pracował, a za to jutro wstanę z samego rana“, — powiadam sobie, zmarnowawszy cały wieczór na głupstwa. I w tej chwili całkiem szczerze mam zamiar wypełnić to postanowienie. Rano jednak myśl ta nie budzi już we mnie dawnego entuzjazmu: zaczynam dochodzić do wniosku, że byłoby lepiej, gdybym był dłużej posiedział wczora. W dodatku trzeba się zabrać do ubierania, a im więcej się o