Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skaczącym, fikającym koziołkiem, szalonym fajerwerkiem, który ludzie nazywają kociątkiem?
Jakaż zdumiewająca energia życiowa kryje się w takim kociaku. Doprawdy, aż miło popatrzeć, jak życie przelewa się za brzegi w tem małem stworzonku. Biegają naokoło, miauczą, skaczą, wytańcowują na tylnych łapkach, chwytając w przednie, cokolwiek się nadarzy, wywracają się na grzbiet, uganiają za własnym ogonem, szaleją. Nie wiedzą wprost, co ze sobą zrobić, — tak pełne są życia.
Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie, czytelniku, czasy, kiedy i ty i ja doznawaliśmy podobnych uczuć? Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie dni pierwszej, porannej młodości, kiedy, wracając do domu oświetloną księżycem drogą, i my również czuliśmy w sobie taki nadmiar życia, że nie mogliśmy iść spokojnie, że doznawaliśmy potrzeby biegania i skakania, wymachiwania rękami i krzyczenia tak straszliwie, że żony fermerów brały nas — całkiem słusznie — za warjatów i przytulały się do płotów, a my zaś śmieliśmy się na całe gardło, patrząc, jak uciekają biedne kobiety, a na pożegnanie wydawaliśmy tak dziki okrzyk, że krew stygła im w żyłach, nam zaś, niewiadomo dlaczego, płynęły łzy z oczu? O! cudne, młode życie! Robiło z nas ono królów świata, płynęło w każdej kropelce krwi naszej, unosiło nas ponad ziemię; przedostawało się w nasz mózg, doradzając, abyśmy szli na podbój świata całego, kipiało w naszych młodych sercach tak, że chciało się