Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tuje? Zdeptał we mnie cały honor ludzki… Kto? — spytasz?
Ten — osioł!
Nie próbuj się domyślać. To żaden z naszych kolegów, żaden z wodzów, wogóle nie epitet a zwierz.
Jesteśmy w jego niewoli. Jak wiesz, nasz obóz jest roboczy. Grupa rodziców harcerzy z Pawłowa otworzyła tu spółkowo zespól pensjonatów dla letników z Łodzi, a my spełniamy, wzamian za utrzymanie, funkcje pomocnicze. Raniutko rozprowadzamy do domków mleko, jarzyny, prowadzimy rachunkowość, dostarczamy beczkowozem wodę, bo tu ze studniami krucho.
Właśnie ta woda. To przez nią on ma nad nami taką władzę, bo on ciągnie beczkę. Tak się to łatwo mówi: ciągnąć, ale spróbuj to wykonać z osłem…
Dajmy na to, że wypchałeś go ze stajni, rozplątałeś uprząż, w którą ze zręcznością prestidigitatora zaplątuje się w tej samej sekundzie, gdy się do niego zbliżasz ze szlejami i lejcami. Dajmy nawet na to, że go już zaprzągłeś, że przy tym nie wyżarł ci z kieszeni chustki do nosa, które lubi pasjami.
Wyobraźmy sobie nawet — choć to „przesadyzm“ — że jakimś cudem przy pompowaniu wody ten genjusz złośliwości nie posuwa się systematycz-