Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

glądach, ale widać było, że ci ludzie myślą. Spotkałem kilku maturzystów — chłopów, którzy niedawno powrócili ze zjazdu. Na zjeździe tym omawiali zawody i kierunek studiów, wytyczone drogi, którymi oni, maturzyści-chłopi, powinni pójść, by przynieść ze siebie pożytek dla wsi.
— Skończy się na dobrych chęciach — rzucił Bernard.
— Mylisz się Bernardzie. A na potwierdzenie tego przytoczę ci fakt. Dawniej chłop, który został magistrem prawa lub filozofji wsiąkał w miasto i nawet nie chciał słyszeć o swojej wsi. A teraz coś wspaniałego! Stworzyli oni podobno przy jednym związku wiejskim sekcję techniczną. Grupują się tam wszyscy ci, którzy są zawodowcami w pewnych działach. Otóż ci ludzie wykonywują często bezpłatnie lub za grosze roboty dla wsi. I jakież to? Jedni rysują, obliczają kosztorysy budowli oświatowych, chat wiejskich, stodół i gnojówek. Inni drenują i osuszają grunty, inni, ale to jeszcze bardzo rzadko, zakładają spółdzielnie i przedsiębiorstwa hodowlane zwierząt futerkowych, a są i tacy, co jako lekarze przyjeżdżają na wieś i tu zarabiają na chleb, niosąc wsi higienę. Oto macie wszystko, cośmy z sobą przynieśli z chałup i od ludzi.
— No, to tak, — odezwał się siedzący nieruchomo