Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma… Człowiek wartościowy i dzielny, oto symbol ludzkości, a nie suma niewiadomych wartości.
Ba, ale i oni już nie słuchali. Głosili swoje: obowiązek jednostki wpływania na gromadę, aby takie ustanowiła sobie prawa, które wszystkim niosą możność dążenia do postępu. Które nie pozwolą na wiązanie z faktem pracy fizycznej — upokorzenia, z „niskiem” urodzeniem — trudów nad miarę w dąeżniu do świata kultury, z trzosem — poszanowania i wpływów, względów i urzędów.
Ani spostrzegli, że o jednem i tem samem mówili. Tylko jedni z jednego patrzyli końca, a drudzy z innego. Dopiero po chwili zdali sobie z tego sprawę, już po dyskusji.
Stach, podniecony dyskusją, wyszedł z Hubertem, aby go odprowadzić i dokończyć niedopowiedziane myśli.
— Wiesz, — rzekł, gdy zaczerpnęli świeżego powietrza, — że te pewne spory ideologiczne w harcerstwie, które się toczą między dwoma prądami, — oczywiście mam na myśli tylko te uczciwe strony ścierające się…
Wykluczając ową podziemną robotę konspiracyjną? — roześmiał się Hubert.
— No, właśnie mówię, że jeśli nie brać pod uwagę takich typków, co to w gruncie rzeczy te spory