Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wi starej daty“ (której podobno z cicha patronował sam Hubert)), przebąkiwano coraz głośniej o potrzebie odbycia specjalnej rady plutonu, by ukrócić rzekome rozprzędzenie. Przeczekiwali tylko jeszcze jedną „pracę realną“: potańcówkę tę, od której rozpoczęła się „sprawa Władka”, imprezę, co się zowie, dochodową, bo przyniosła zysku 200 złotych ze wstępu oraz 100 złotych z szerokiego gestu dostojnika miejskiego, na koszta urządzenia „miejskiego ogródka jordanowskiego imienia Polskiego Harcerstwa”, jak rozczulał się dygnitarz, nieledwie łzy roniąc, nie wiadomo, nad piękną ideą ogródka, czy nad utratą stuzłotówki…
Zabawa ta podratowała ich finansowo, ale wzmocniła tylko „fundusz ogródka dziecięcego“, a na bieżące potrzeby i na przygotowanie do lata potrzebowali wciąż pieniędzy. W dziedzinie tej działał dzielnie Krzych. Uruchomił zbieranie żelaziwa i butelek, wprzągł małych w handel makulaturą. Trzej „chałupnicy z „ósemki“ wykonywali na jego rachunek skórzane pierścienie do chust, pasy skautowe oraz cieszące się wielkim powodzeniem pochwy do fińskich noży. Dało to w sumie dotychczas około setki złotych, były — naturalnie — i dalsze plany.
Wszystko to jednak razem nie odwlekło owej zapowiedzianej Rady Plutonu. Dokonywała się wo-