Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gorzej. Władek postawił się okoniem i wyłamał z kręgu przyjaźni.
Ale wtedy ujął w swe ręce sprawę Hubert. Zginęła z horyzontu drużyny i mało kto wiedział, jak się skończyła. Dopiero po paru miesiącach latem wypłynęła w rozmowie Konrada z Adamem:
— Dla mnie Hubert był niezrozumiały, jego trudno rozgryźć. Czasem przystępny, wesoły, często zamknięty w sobie, a wówczas twardy i nieustępliwy. Dlatego myślałem, że jest niezrównoważony, że wychowuje chłopców mimowoli, instynktownie.
— No, a co? Nie jest tak? spytał zdumiony Konrad.
— O nie! Widzę że i ty ulegałeś temu złudzeniu — odparł Adam. — Ale nie jest tak. Jest on pełnym, wartościowym wodzem. Przypominasz sobie, Konrad, jak Władek, no, ten zastępowy z młodszych, wojował na naszym balu? Poznał wtedy jakąś pannicę, starszą od siebie. Ona doświadczona, a on szczeniak ciekawy życia, słowem zanosiło się na coś między nimi — mówił dobitnie Adam.
— Mówisz, jak bardzo doświadczony staruszek. No, ale gadaj dalej! — zaśmiał się Konrad.
— No, i — proszę ciebie — kiedyś tam spotkali się razem. Chłopak zapomniał o całym świecie i zapomniał się na prawdę. A że zawsze poczuwał się do