Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SIŁA I LOTNOŚĆ.

Pawłów tonie w cichej ciemności. Z wieży kościelnej spływa mdłe światło zegara. Naszczekują psy, a od ogrodów dobiega głos stróżowskiej kołatki. Senny oddech podwórz i ulic porusza ciemne korony drzew. I tylko — czyżby to z głębin dochodził stukot serca miasta? Nie, nasłuchujmy uważniej: to zdala po kamieniach bruku tupot nóg podkutych, dwie pary? trzy? — tak, środkiem ulicy walą od przedmieścia trzy młode postacie. Huberta krok ten nieco wyprzedzający tempo, swój własny, posuwisty, Tarzan wali za nim kopytami jak słoń, a owe potknięcia, nerwowe podskoki i niespodziane dreptania to sprawki Adama.
— I pewnie: Kubuś — indywidualista, jakżeby miał iść równo taki kot — własnemi — drogami? mruczy, nasłuchując, Konrad i rzuca w kąt pendzel, którym znęcał się od popołudnia nad piękną polewą ludowego garnka, czem wspomagał swojej matki domowy przemysł zdobniczy.
Zgasił lampę, zsunął się cicho z okna i zaczaiwszy się za węgłem ogrodu, doczekał nadejścia trójki. Gdy się z nim zrównała… — …masz rację Tarzan, —