Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tem, że wybija na poręczy fotela takt „hymnu włóczęgów”.
A przywlókł tę epidemię w pawłowskie strony nie kto inny jeno Konrad, który w czasie odwiedzin u krewnych w Warszawie zaraził się nią w Teatrze Letnim. Od paru miesięcy publiczność szalała na „Królu Włóczęgów”, śpiewała pieśń głośno w antraktach, niosła w miasto sunąc poprzez Ogród Saski. I Konrad, który wprost z teatru powędrował na dworzec, słyszał ją wciąż w dudnieniu kół pociągu, gwizdał dorożkarzom i stróżom nocnym w Pawłowie, nazajutrz od rana podbił w jej władanie całą swą rodzinę i klientów matczynej pracowni, a potem zaraził swój zastęp, z którym wędrował ulicami miasta i śpiewał, śpiewał, śpiewał. Aż melodia wdarła się bezczelna i zdobywcza wszędzie, gdzie ludzkie ucho nasłuchuje za nowością, gdzie znudzony monotonją życia mieszczuch chwyta się lada okazji, by jakimś wybrykiem przerwać cichą nudę.
Zaczęli nadawać ton. O ”Panach Czwartakach” mówiło się w mieście. Zasłynęła i druga ich ekstrawagncja, która ściągała ciekawskich, pół zgorszonych a podekscytowanych pod okna ich izby, nazwanej przez nich „Karczmą pod Wisielcem”.
Był to także pomysł z dekoracji do „Króla Włó-