Strona:Jawy przez J. Krajoskiego.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
18

Moskwa salony otwiera;
A więc hurra! na wizyty,
Lecz i tu się jęk przedziera,
To nic — kończ fraz kwiatolity,
To brat w więzieniu umiera.

Kończ, kończ, frazes kwiatolity,
Ja cię skargą nie poniżę,
Kto od braci się odłączył,
Kto najezdców stopy liże;
Tego z hańbą ślub połączył,
Da szpiegostwa mu zaszczyty,
Kończ, kończ, frazes kwiatolity.

Daléj znowu, szły szeregi,
Jakby podle piekieł straże,
Na ich czołach napis « szpiegi »
Jakżeż ciężko Bóg mnie karze!!

Lecz niech hańba w oczy pali,
Niech rwie piersi, serce ściska,
Język mój się nie użali,