Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Walczyć będę — grobowym głosem odpowiedział Szwejk. — Z Austrią klapa. U góry włażą nam już do Krakowa, a na dole pchają się do Węgier. Młócą nas jakby żyto jakie, gdzie spojrzeć, lanie, i dlatego wołają mnie na wojnę. Przecież czytałem pani wczoraj gazetę, jako drogą ojczyznę naszą spowiły niejakie chmury.
— Ale przecież pan się ruszać nie może.
— To nic nie szkodzi, pani Müllerowo, pojadę na wojnę w wózku. Zna pani tego cukiernika na rogu, toż on ma taki wózek. Woził w nim przed laty swego chromego i złośliwego dziadunia na świeże powietrze. Na tym wózku, pani Müllerowo, zawiezie mnie pani na wojnę.
Pani Müllerowa wybuchnęła płaczem.
— Proszę pana, czy nie każe pan przyprowadzić doktora?
— Nie trzeba. Prócz tych moich nóg, to ja jestem całkiem zdrowy kanonenfutter, a w takich czasach, gdy z Austrią jest tak kiepsko, każdy kaleka musi być na swoim miejscu. Proszę spokojnie gotować kawę.
Podczas zaś, gdy pani Müllerowa, zapłakana i wzruszona, zlewała kawę, dobry wojak Szwejk śpiewał sobie w łóżku:

Jenerał Windischgrätz i wojenne pany
Od samego wschodu słońca wojowały.
Hop, hop, hop!
Wojnę rozpoczęli i tak zawołali:
Pomóż nam Chrystus Pan z Przenajświętszą Panną.
Hop, hop, hop!

Wystraszona pani Müllerowa pod wrażeniem straszliwego śpiewu wojennego zapomniała o kawie i drżąc na całym ciele przysłuchiwała się, jak dobry wojak Szwejk, siedząc w łóżku, dalej wyśpiewywał:

Z Panienką Maryją i te cztery mosty,
Hej postaw, Piemoncie, mocniejsze forposty!
Hop, hop, hop!