Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie nagi przed dwoma lekarzami, przypomniał sobie sławne czasy poboru do wojska. Mimo woli z ust wyrwało mu się słowo:
Tauglich.
— Co mówicie? — zapytał jeden z lekarzy. — Zróbcie pięć kroków naprzód i pięć w tył.
Szwejk zrobił od razu kroków dziesięć.
— Mówiłem przecie, że macie zrobić pięc kroków — mówił lekarz..
— Ja tam, proszę pana, paru kroków nie żałuję — odpowiedział Szwejk.
Potem wezwali go lekarze, aby usiadł na krześle, a jeden z nich stukał go w kolana. Rzekł wtedy do drugiego lekarza, że odruchy są całkiem prawidłowe, ale tamten pokręcił głową i sam zaczął stukać go w kolana, podczas gdy pierwszy przymykał i odchylał powieki Szwejka i przyglądał się jego źrenicom. Potem oddalili się ku stołowi i rzucili sobie kilka wyrazów łacińskich.
— Słuchajcie no, umiecie wy śpiewać? — zapytał Szwejka jeden z lekarzy. — Może nam zaśpiewacie jaką piosenkę.
— Naturalnie, proszę panów — odpowiedział Szwejk. — Co prawda, nie mam ani głosu, ani słuchu muzykalnego, ale jeśli panowie chcą użyć przyjemności, to spróbuję spełnić wasze życzenie.
I Szwejk zaśpiewał:

Hej ten młody mnich na ławie
Czoło nad prawicą skłonił,
I na blade swe policzki
Dwie gorące łzy uronił...

— Dalej nie umiem — mówił Szwejk. — Jeśli panowie chcą, to zaśpiewam co innego:

O, jak mi ciężko dziś na sercu,
Jak ciężko piersi się oddycha,
Gdy cicho siedzę, z myślą się biedzę,
A pierś za dalą tęsknie wzdycha...