Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdaniem moim, proszę pana oberlejtnanta, pinczer to bardzo miły pies. Prawda, że nie każdemu się podoba, ponieważ jest szczeciniasty, a na pysku ma takie ostre wąsy, że przypomina przestępcę wypuszczonego z kryminału. Jest taki brzydki, aż z tej brzydoty jest ładny, a do tego jest przebiegły. Ani się umywa do niego głupawy bernardyn. Jest jeszcze sprytniejszy niż foxterrier. Znałem jednego...
Nadporucznik Lukasz spojrzał na zegarek i przerwał wywody Szwejka:
— Już późno, muszę iść spać. Jutro mam znowu służbę, więc przez cały dzień będziecie mogli szukać dla mnie ładnego pinczera.
Nadporucznik poszedł spać, zaś Szwejk wyciągnął się na kanapie w kuchni i czytał gazety, które pan jego przyniósł z sobą z koszar.
— No, patrzcież państwo — rzekł Szwejk do siebie, śledząc w gazetach przebieg najważniejszych wydarzeń — sułtan ododznaczył cesarza Wilhelma medalem wojennym, a ja nie mam nawet małego srebrnego.
Zamyślił się nad czymś, a potem zerwał się na równe nogi.
— O mały figiel byłbym zapomniał...
Szwejk wszedł do pokoju, w którym nadporucznik spał już twardym snem, i zbudził go:
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że nie mam żadnych rozkazów co do tego kota.
Zaspany porucznik przewrócił się na drugi bok i przez sen mruczał:
— Trzy dni koszarówki! — i spał dalej.
Szwejk po cichu wyszedł z pokoju, wyciągnął nieszczęsnego kota spod kanapy i rzekł do niego:
— Masz trzy dni koszarówki. Abtreten!
Angorski kot znowu wlazł pod kanapę.