Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nic nie pytać. Wylegiwać się na tyłach, to każdy potrafi, ale zginąć nie chce się nikomu.
— Ja też myślę, że to bardzo ładnie, gdy żołnierz zostanie przebity bagnetem — rzekł Szwejk. — Kula w brzuchu też niebrzydka rzecz, ale jeszcze ładniejsza sprawa, gdy człeka przetrąci granat, a oczy wyłażą z głowy i dziwują się, że nogi i brzuch poniekąd oddaliły się od piersi. Taki człowiek dziwuje się i temu, że umiera od takiej przygody wcześniej, niż mu ją ktoś wyświetlić zdoła.
Młodziutki żołnierz westchnął serdecznie. Sam żałował swego młodego życia i myślał, jak to źle, iż urodził się w takim głupim stuleciu, że zostanie zarżnięty jak krowa w jatce. Na co to wszystko?
Pewien żołnierz, nauczyciel z powołania, rzekł, jakby czytał w jego myślach:
— Niektórzy uczeni objaśniają wojnę pojawieniem się plam na słońcu. Jak tylko pokaże się taka plama, dzieje się zawsze coś okropnego. Zdobycie Kartaginy...
— Zostaw pan sobie swoją uczoność — przerwał mu kapral — i idź pan zamieść izbę, bo dzisiaj kolej na pana. A nam diabli do jakichś tam bałwańskich plam na słońcu. Choćby ich tam było ze dwadzieścia, to i tak za nie nic nie dostanę.
— Ale te plamy na słońcu mają jednak wielkie znaczenie — wtrącił się do rozmowy Szwejk. — Razu jednego pokazała się taka jedna plama i jeszcze tego samego dnia zostałem obity u „Banzetów“ w Nuslach. Od tego czasu, gdy się gdzie wybierałem, zawsze zaglądałem do gazet, czy nie pokazała się jaka plama. A jeśli się pokazała, to adiu, Maryniu, nigdzie nie chodziłem i przesiedziałem plamę w domu. Jak wtedy wulkan Mont-Pelé zgładził całą wyspę Martinikę, to jeden profesor pisał w „Narodni Politice“, że już od dawna ostrzegał swoich czytelników przed wielką plamą na słońcu. Ale ta „Narodni Politika“ nie doszła na wyspę i biedni ludzie grubo ucierpieli.