Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

weksla, tamten poszedł do niewoli, ów utonął w Serbii, jeszcze inny umarł w szpitalu na Węgrzech. Czy pan feldkurat rozumie teraz mój niepokój? Przecie ta wojna zrujnuje mnie ostatecznie, jeśli nie będę energiczny i nieubłagany. Może mi pan powie, że feldkuratom nie zagraża żadne niebezpieczeństwo? Niech pan patrzy.
Podsunął swój notatnik pod nos feldkurata.
— Proszę: feldkurat Matiasz w Brnie, zmarł w szpitalu izolacyjnym zeszłego tygodnia. Włosy rwać z rozpaczy! Nie oddał mi tysiąca ośmiuset koron i poszedł do cholerycznego baraku z wiatykiem do jakiegoś człowieka, który go nic nie obchodzi.
— Było to jego obowiązkiem, szanowny panie — rzekł feldkurat. — Ja także idę jutro do chorych.
— I także do cholerycznego baraku — wtrącił Szwejk. — Może pan pójść z nami, żeby pan widział, co znaczy poświęcenie.
— Panie feldkuracie — rzekł mąż wytrwały — proszę mi wierzyć, że jestem w sytuacji rozpaczliwej. Czyż na to wybuchła wojna, aby zgładziła wszystkich moich dłużników?
— Jak pana wezmą do wojska i wyślą pana w pole — ponownie wtrącił się do rozmowy Szwejk — odprawimy z panem feldkuratem mszę świętą, aby Bóg niebieski dał, iżby pierwszy granat pana przetrącić raczył.
— Panie feldkuracie, to sprawa poważna — rzekł człowiek wytrwały do feldkurata — więc proszę, aby służący pański nie wtrącał się do naszej rozmowy. Trzeba koniecznie z tym skończyć.
— Posłusznie proszę pana feldkurata — odezwał się Szwejk — aby mi naprawdę raczył zakazać wtrącania się do rozmowy, bo w przeciwnym razie będę dalej bronił interesów pana feldkurata, jak na porządnego żołnierza przystało. Ten pan ma rację, że chce odejść stąd sam, bo ja też nie lubię awantur i jestem człowiekiem towarzyskim.