Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sztował mnie pięć minut strachu i musiałem długo czekać, bo się ciągle ludzie kręcili.
— Idę do kawiarni, Szwejku; gdyby kto przyszedł, to niech poczeka.
Mniej więcej po godzinie przyszedł stary siwy pan, prostej postawy i o surowym spojrzeniu.
Cała jego postać była wyrazem uporu i złości. Patrzył przed siebie tak, jakby go losy wysłały, aby zniszczył naszą nędzną planetę i zatarł jej ślady we wszechświecie. Mowa jego była szorstka, sucha i surowa:
— W domu? Do kawiarni poszedł? Mam czekać? Dobrze, będę czekał do samego rana. Na kawiarnię to ma, ale długów płacić mu się nie chce. Tfu, do diabła!
Splunął na podłogę kuchni.
— Proszę pana, niech pan tu nie pluje — rzekł Szwejk spoglądając na obcego pana z dużym zainteresowaniem.
— Jeszcze raz splunę, o tak — rzekł z naciskiem uparty surowy pan, spluwając po raz drugi na podłogę. — Że też mu nie wstyd! Wojskowy kapelan! Hańba!
— Jeśli pan jesteś człowiekiem wykształconym, to niech się pan odzwyczai spluwać w cudzym mieszkaniu. Czy może zdaje się panu, że jak jest wojna światowa, to już zaraz może pan sobie pozwalać na wszystko? Powinien pan zachowywać się przyzwoicie, a nie jak jaki obwieś. Trzeba postępować delikatnie, mówić przyzwoicie i nie poczynać sobie jak jaki drab. Widzicie go, zgłupiałego cywila!
Surowy pan powstał z krzesła, zaczął się trząść ze wzburzenia i krzyczał:
— Co to za napaść? Jakim prawem ośmielasz się pan mówić, że nie jestem przyzwoitym człowiekiem? Cóż więc jestem w takim razie? Mów pan...
— Jesteś pan gówniarz — odpowiedział Szwejk zaglądając gościowi w oczy. — Plujesz pan na podłogę, jakbyś pan siedział w tramwaju, w pociągu, albo w innym lokalu publicz-