Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


XII
Religijna dysputa.


Zdarzało się, że Szwejk po kilka dni z rzędu nie widywał feldkurata, który spełnianie obowiązków przeplatał przyjemnościami i z rzadka przychodził do domu...
Po powrocie do domu, jeśli jeszcze mógł mówić, to przed zaśnięciem rozmawiał ze Szwejkiem o wzniosłych celach życia, o entuzjazmie i przyjemnościach rozmyślania.
Czasem próbował mówić wierszami i cytował Heinego.
Szwejk służył feldkuratowi jako ministrant u saperów, gdzie przez pomyłkę znalazł się jeszcze jeden feldkurat, były katecheta i człowiek wielce pobożny. Spoglądał on na swego kolegę z wielkim zdziwieniem, gdy Katz zaproponował mu łyk koniaku z polowej flaszki Szwejka, którą ten zawsze nosił z sobą, gdy towarzyszył kapelanowi.
— Dobra marka — rzekł feldkurat Katz. — Napijcie się, kolego, i idźcie do domu, a ja załatwię tu już wszystko, co potrzeba, bo muszę pobyć na świeżym powietrzu. Głowa mnie dziś boli.
Pobożny kapelan oddalił się kręcąc głową, a Katz świetnie, jak zwykle, spełnił swe zadanie.
Wino miał tym razem mocniejsze, a kazanie dłuższe. Co trzecie słowo mówił: „i tam dalej“ i „że tak powiem“.