Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być równie dobrze gołębicą, jak też kwoką z rasy białych wyandottów.
Za to Bóg Ojciec wyglądał jak zbój z Dzikiego Zachodu, taki, jakich się widuje w filmach cowboyskich.
Syn boży był przeciwstawieniem tamtego: młody, wesoły mężczyzna z pięknym brzuszkiem, przysłoniętym czymś w rodzaju majteczek kąpielowych. Całość robiła wrażenie sportowca. Krzyż trzymał z taką gracją, jakby to była rakieta tenisowa. Z daleka wszystko to zlewało się w jedną całość i miało się wrażenie, że obraz przedstawia pociąg wjeżdżający na stację.
Co miał przedstawiać trzeci obraz, nie można było w ogóle dociec. Żołnierze kłócili się zawsze na ten temat i usiłowali rozwiązać ten rebus. Ktoś nawet twierdził, że jest to krajobraz znad Sazawy. Był wszakże pod tym napis: Heilige Maria, Mutter Gottes, erbarme Dich unser“.
Szwejk ulokował szczęśliwie ołtarz polowy w dorożce, sam usiadł na koźle obok dorożkarza, a kapelan rozsiadł się wygodnie i wyciągnął nogi na ołtarzu.
Szwejk rozmawiał z dorożkarzem o wojnie. Dorożkarz był rebeliantem. Robił różne uwagi o zwycięstwach broni austriackich w rodzaju: „Ale też namachali tych Serbów“ i tym podobne. Kiedy przejeżdżali przez rogatki, zapytał ich mytnik co wiozą. Szwejk odpowiedział:
— Trójcę Świętą i Przenajświętszą Panienkę z feldkuratem.
Tymczasem na placu ćwiczeń czekały niecierpliwie kompanie marszowe. Czekały długo. Pojechali bowiem jeszcze po puchar sportowy do nadporucznika Witingera, potem po monstrancję, cyborium i inne potrzebne do mszy świętej rzeczy, nie wyłączając butelki mszalnego wina aż do klasztoru brzewnowskiego. Z tego widać, że to nie jest wcale takie proste odprawić mszę polową.
— My to odwalamy byle jak — mówił Szwejk do dorożkarza.