Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go nauczyciela w Wrszowicach. To będzie heca z tym „ontarzem“ polowym. Najlepiej będzie, jak się napijemy grogu i pójdziemy na poszukiwanie — ponieważ myślę, że jednak bez „ontarza“ polowego nie będzie można odprawić mszy świętej.
— Brakuje nam rzeczywiście jeszcze tylko polowego ołtarza — rzekł melancholijnie kapelan. Cieśle już zrobili podium. Monstrancję pożyczą nam z Brzewnowa, kielich powinienem mieć swój, ale gdzież on jest...?
Zamyślił się:
Powiedzmy sobie, że go zgubiłem. Więc dostaniemy puchar sportowy od nadporucznika Witingera z siedemdziesiątego piątego pułku. Kiedyś przed laty, zdobył go w biegach, jako nagrodę „Sport Faworit”. Był to doskonały biegacz. Jak się sam zawsze chwalił, robił czterdzieści kilometrów Wiedeń — Mödling w godzinę i czterdzieści osiem minut. Już wczoraj omówiłem z nim tę sprawę. Jestem bydlę, że wszystko odkładam zawsze na ostatnią chwilę. Dlaczego ja, bałwan, nie zajrzałem do otomany?
Pod wpływem grogu, sporządzonego podług przepisu rozwiązłego marynarza, zaczął sobie głupio wymyślać i oświadczał w najrozmaitszych sentencjach, gdzie właściwie powinien się znajdować.
— Może byśmy wreszcie poszli na poszukiwanie „ontarza” polowego — zapraszał Szwejk — już jest ranek.
— Muszę się jeszcze ubrać w mundur i napić trochę grogu.
Nareszcie wyszli. Po drodze do żony handlarza starymi meblami kapelan opowiadał Szwejkowi, że wczoraj z „błogosławieństwem bożym” wygrał dużo pieniędzy i jeśli dobrze pójdzie, to wykupi fortepian z lombardu.
Było to tak, jak gdy poganie ślubują jakąś ofiarę. Od zaspanej żony handlarza starymi meblami dowiedzieli się adresu nauczyciela w Wrszowicach, nowego właściciela otomany.