Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Siostrzenica pani Müllerowej była nieutulona.
Nie przestając szlochać i narzekać, wyraziła wreszcie obawą, że Szwejk musiał uciec z wojska, chce ją zgubić i wtrącić w nieszczęście. Wreszcie rozmawiała z nim tak, jak się rozmawia z ostatnim łotrem i awanturnikiem.
— To bardzo szpasowne — rzekł Szwejk — to mi się bajecznie podoba. Więc żeby pani wiedziała, pani Kejrzowo, ma pani rację, że uciekłem. Ale musiałem zabić piętnastu wachmistrzów i feldfeblów. Tylko niech pani nikomu nic nie mówi...
I Szwejk odszedł z domu swego, który go nie przyjął. Na odchodnym rzekł:
— W pralni mam parę kołnierzyków i półkoszulków, pani Kejrzowo, trzeba je odebrać, żebym się miał w co ubrać, jak wrócę z wojny. I trzeba przypilnować, żeby się do ubrania w szafie nie dostały mole. A te panienki, co sypiają w moim łóżku, proszę pięknie pozdrowić ode mnie.
Potem poszedł Szwejk zajrzeć „Pod kielich“. Widząc go, pani Paliwcowa oświadczyła, że mu nic nie poda, bo pewno uciekł z wojska.
— Mój mąż — zaczęła rozmazywać starą historię — był taki ostrożny i siedzi. Siedzi nieborak zamknięty, nie wiadomo za co i po co. A tacy ludzie chodzą sobie po świecie i uciekają z wojska. Już przeszłego tygodnia szukali tu pana. My jesteśmy ostrożniejsi od pana — kończyła swoje wywody — a wpadliśmy w nieszczęście. Nie każdy ma takie szczęście, jak pan.
Podczas tej rozmowy był w szynku pewien starszy pan, ślusarz ze Smichowa. Ten pan podszedł do Szwejka i rzekł:
— Proszę, niech pan poczeka na mnie na dworze. Muszę z panem porozmawiać.
Na ulicy zgadał się ze Szwejkiem, którego na skutek rekomendacji pani Paliwcowej uważał, jak i ona, za dezertera.