Strona:Jarema.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziedzic na pastwisko, za co obowiązany był płacić podatek. Za czasów panszczyznianych nikt nie kusił się z pozostałych krewnych o taki grunt opuszczony. Do gruntu tego bowiem, jak do wszystkich innych włościańskich, przywiązaną była pańszczyzna, a dawny jego właściciel opuszczał go najczęściej z powodu, iż pożytek z tych pól jałowych nie wyrównywał włożonym na nie ciężarom.
Pustki te jednak po zniesieniu pańszczyzny większéj nabrały wartości, bo stanowiły własność. Z tego powodu powstało mnóztwo procesów między włościanami a dawnym panem, i obu stronom nie mało robiły klopotu. Że i z tego powstały zarody rozdwojenia włościan z dworem, nikt nie zaprzeczy.
Pustką posiadaną od czasów niepamiętnych, a więc prawnie należącą do majątku dominialnego Nowéjwsi, był to dość spory szmat ziemi, ale z glebą niezbyt urodzajną. Przy rozsądnej gospodarce, przy znacznych nakładach, można jednak było zaokrąglić sobie z tego ładny folwarczek. Ale na to nie miała biedna wdowa ani pieniędzy, ani konceptu, a długi pas ziemi okalający calą Nowągórę leżał odłogiem i zdziczał. Przyjemną więc dla niéj była propozycya pułkownika, a że ta propozycya na drugim planie miała coś innego, to przeczuło już serce matki. Uśmiechnęła się więc i rzekła:
— Ksiądz proboszcz ma lepsze serce od pułkownika. Nie dręczył on długo biednej wdowy. Pułkownik nie zawsze widać doraźnym atakiem zwalczal nieprzyjaciela.
— Fabius cunctator! szepnął zcicha proboszcz, zerkając na pułkownika.